LOT próbuje pozyskać pilotów z zagranicy oferując im wyższe płace niż pilotom obecnie pracującym dla przewoźnika, informuje Związek Zawodowy Pilotów Komunikacyjnych PLL LOT i ocenia to jako "upodlenie polskich pilotów".
Pierwsze ogłoszenie o tym, że narodowy przewoźnik poszukuje pilotów,
pojawiło się w czerwcu w serwisie branżowym Aviation Jobs. W tekście napisano m. in., że aby lepiej służyć pasażerom w Europie Centralnej i Wschodniej, przewoźnik postawił sobie za cel rozwój bazy na lotnisku w Budapeszcie.
Kandydaci na pilotów pracujących dla PLL LOT muszą posiadać ważną licencję pilota EASA / JAR FCL ATPL (A), nalot w wysokości 3 tys. godz., w tym 1 tys. godz. na stanowisku kapitana, certyfikat poświadczający zdanie egzaminu językowego ICAO LEVEL 5 oraz konieczny stan zdrowia (CLASS 1). Oferta skierowana jest do rezydentów Unii Europejskiej posiadających prawo do wykonywania pracy.
W czerwcowym ogłoszeniu przewoźnik oferował pensję netto w wysokości 6,5 tys. euro za miesiąc oraz obiecywał, iż w przeciągu trzech lat od chwili zatrudnienia zapewni szkolenia dające uprawnienia do pilotażu boeingów 737 lub boeingów 787, gdyż, jak stwierdza w tekście ogłoszenia, awans w LOT oparty jest na wiedzy i umiejętnościach a nie na tym, jak długo ktoś pracował w liniach lotniczych. Termin składania aplikacji w tamtej edycji rekrutacji minął 30 czerwca.
Obecnie LOT umieścił w serwisach branżowych kolejne ogłoszenie o naborze pilotów, jednak tym razem zwiększył oferowane wynagrodzenie do 10 - 15 tys. dolarów.
Nowe ogłoszenie nie umknęło uwadze pilotów, którzy obecnie pracują dla polskiego przewoźnika. Załogi czują się rozgoryczone wysokością płac oferowanym potencjalnym przyszłym kolegom z zagranicy. Związek Zawodowy Pilotów Komunikacyjnych PLL LOT wylicza, że oferowana w ogłoszeniu pensja kilkakrotnie przewyższa zarobki, które otrzymują polscy piloci obecnie współpracujący z LOT.
W nieoficjalnych rozmowach piloci LOT-u przyznają, że czują się rozgoryczeni tym, że władze LOT oferują pilotom z innych krajów wynagrodzenie, o których oni sami mogą jedynie pomarzyć. Załogi kokpitowe obawiają się także, że jedyna możliwość otrzymywania wyższych zarobków w LOT będzie się wiązała z porzuceniem umów o pracę i przejściem na zatrudnienie B2B.
Śledzący nastroje pracowników Związek Zawodowy Pilotów Komunikacyjnych PLL LOT nazywa najnowszą ofertę pracy skierowaną do zagranicznych kolegów “upodleniem naszych wspaniałych polskich pilotów” oraz deklaruje, iż zaognia się konflikt pracowników z Rafałem Milczarskim, prezesem LOT.
Poprzednia oferta pracy z wynagrodzeniem 6,5 tys. euro za miesiąc nie przyniosła spodziewanego zainteresowania, a przewoźnik poszukując pracowników na rynku globalnym, zmuszony jest do dostosowania wynagrodzenia do warunków panujących na światowym rynku pracy, gdzie przez lata wysokie pensje napędzały popyt na pilotów z Bliskiego Wschodu, a w ostatnim czasie również z Chin.
Przy ambitnych planach rozwoju polskiego przewoźnika, uruchamianiu nowych tras, pozyskiwaniu nowych samolotów, rozbudowie baz operacyjnych, poleganie tylko na polskim ryku pracy pilotów może okazać się wystarczające, szczególnie że rynek ten drenowany jest także przez inne linie lotnicze. Tylko w ostatnim czasie piloci polskiego przewoźnika byli
zachęcani do przejścia do linii lotniczych airBaltic czy Emirates.
Przykłady z ostatnich miesięcy pokazują, że brak pilotów jest realnym problemem z którym coraz częściej muszą się mierzyć linie lotnicze. W ubiegłym roku przejmowanie pilotów przez konkurencyjnego Norwegiana doprowadziło do
odwołań tysięcy lotów linii lotniczych Ryanair. W tym roku brak wystarczającej liczby załóg kokpitowych powoduje, że nawet tak potężny przewoźnik jak Emirates
zmuszony jest redukować liczbę swoich połączeń. W tej sytuacji, aby zapobiec potencjalnym brakom kadrowym, LOT zmuszony jest do rozszerzenia obszaru poszukiwań załóg także o międzynarodowy rynek pracy.
Pozyskiwanie pilotów z zagranicy to jednak dla LOT-u źródło potencjalnych problemów, co już teraz pokazują reakcje polskich pracowników na wynagrodzenia zaoferowane pilotom z zagranicy.
Jeżeli władze LOT spróbują wykorzystać fakt, że dla wielu polskich pilotów możliwość pracy w kraju jest naczelną motywacją trzymającą ich w firmie, nawet pomimo niskich, na tle światowym, zarobków i będą próbowały utrzymać obecną wysokość wynagrodzenia polskich pilotów, równocześnie oferując, jak sugeruje związek zawodowy, wyższe płace ich zagranicznym kolegom, wtedy taki system nierówności płacowej będzie prowadził do permanentnego konfliktu w firmie.
Próba zrównania wynagrodzeń polskich pracowników z poziomem obowiązującym na rynkach światowych, doprowadzi do znacznego zwiększenia i tak już rosnących kosztów działalności podstawowej.
W tym samym okresie koszty paliwa wzrosły o 40,4 proc., przewyższając wynoszące 31,8 proc. tempo oferowania, jak również wynoszące 33,7 proc. tempo dostępności ASK. Jeszcze bardziej znacząco, bo o 60,2 proc. wzrosły w ubiegłym roku koszty dzierżawy samolotów (obejmujące koszty leasingu operacyjnego oraz wet-lease). Ogółem koszty działalności podstawowej w LOT wzrosły w ubiegłym roku o 30,3 proc.
Tempo wzrostu wynagrodzeń jest najniższym spośród pozostałych kosztów, można więc stwierdzić, że utrzymanie niskich kosztów pracy leżało u podstaw całościowej kontroli kosztów LOT w ubiegłym roku.
Utrzymanie podobnie niskiego tempa wzrostu wynagrodzeń w tym roku wydaje się niemożliwe. Konieczność zatrudnienia zagranicznych pilotów za wyższe stawki rynkowe bez wątpienia wpłynie na tegoroczny stan finansów spółki. To może być jednak tylko początkiem kłopotów dla zarządu. Godząc się na zaoferowanie nowym pilotom wyższych wynagrodzeń, co sugeruje Związek Zawodowy Pilotów Komunikacyjnych PLL LOT, władze LOT-u pokazały, że u przewoźnika da się lepiej zarabiać. Obecni piloci bez wątpienia będą o tym pamiętać negocjując stawki własnych wynagrodzeń.
fot. Piotr Bożyk, PLL LOT