Air Belgium przekłada start pierwszego lotu
Linia Air Belgium przełożyła wznowienie operacji pasażerskich na I kwartał 2018 r. Przewoźnik chce obsługiwać dalekodystansowe loty niskokosztowe airbusami A340, ale jeszcze przed startem ma problemy finansowe.
Reklama
Przewoźnik powstał pod koniec lat 70. ubiegłego wieku jako linia czarterowa korzystająca z floty boeingów 737. Latał przeważnie do krajów basenu Morza Śródziemnego. Przez krótki czas linia latała też za ocean - do Fort Lauderdale oraz Meksyku samolotem boeing 757. Na początku nowego tysiąclecia linia została sprzedana firmie Airtours i wkrótce potem zakończyła działalność.
Pod koniec maja 2016 r. ogłoszono jednak plany przywrócenia regularnych rejsów. Nowym prezesem linii został Niky Terzakis, pełniący przez wiele lat funkcję dyrektora zarządzającego w TNT Airlines (obecnie przemianowanym na ASL Airlines Belgium). Terzakis zaprezentował swoją wizję dotyczącą rozwoju linii, która według jego planów miała stać się linią niskokosztową, leasingującą od Finnaira dwie maszyny typu airbus A340-300, które pozwoliłyby na uruchomienie lotów między Brukselą a Chinami. Wkrótce potem linia ogłosiła, że pierwszym kierunkiem w jej nowej ofercie będzie Hong Kong, do którego loty miały wystartować z końcem października br.
Jak doniósł jednak ostatnio belgijski dziennik L'Echo, start został przeniesiony na I kwartał przyszłego roku. Gazeta twierdzi, że przełożenie lotów spowodowane jest potrzebą wzmocnienia rezerw finansowych i wyjaśnia, że Air Belgium negocjował niedawno warunki sprzedaży swoich udziałów dwóm inwestorom.
Gdyby Air Belgium udało się wznowić działalność, zostałaby kolejnym niskokosztowym, europejskim przewoźnikiem wykonującym loty dalekodystansowe. Wcześniej takie loty zaoferował już m.in. Norwegian oraz należący do IAG Level.
fot. Air Belgium