Chinki gotowały makaron w terminalu przed odlotem
Grupa chińskich turystek postanowiła przed lotem ugotować sobie zupę z makaronem na lotnisku w Hongkongu. Po incydencie znów rozgorzała dyskusja o tym, jak turyści mogą psuć wizerunek swojego kraju.
Reklama
Do zdarzenia doszło na początku czerwca, około godziny 21:00, koło bramki, z której odlatywał lot do Londynu. Grupa 10 kobiet w wieku 40-50 lat, posługujących się językiem mandaryńskim (czyli najpopularniejszym językiem w Chinach), ustawiła elektryczny garnek na rzędzie siedzeń i podłączyła go do gniazdka służącego do zasilania telefonów lub innych urządzeń przenośnych. Niecodzienny piknik na lotnisku zarejestrował jeden z pasażerów, przesyłając zdjęcia oraz film do lokalnego wydawcy z Hongkongu, Apple Daily.
- Miały torby pełne jedzenia, a z garnka wydobywała się para. Każda z nich trzymała papierowy kubek, a jedna wyciągała makaron z garnka plastykową łyżką - relacjonuje świadek zdarzenia.
Posiłek trwał około 40 minut, pomimo potępiających spojrzeń pozostałych pasażerów. Następnie biorące udział w uczcie pasażerki posprzątały miejsce konsumpcji.
Czytelnicy wiadomości o tym zdarzeniu nie kryli oburzenia oraz zdziwienia tym, że przez 40 minut pasażerki, które większość czytelników zidentyfikowało jako osoby z Chin, nie były niepokojone przez pracowników ochrony lub służby lotniskowej.
- W terminalu 1 HKIA znajduje się ponad tysiąc gniazdek z prądem zainstalowanych po to, by pasażerowie mogli naładować swoje przenośne urządzenia elektroniczne, takie jak laptopy czy telefony komórkowe. Jeżeli służby lotniska odkryją, że któreś z gniazdek jest używane niezgodnie z przeznaczeniem, pasażer zostanie wezwany do przestrzegania regulaminu. W przypadku odmowy, osoby takie mogą zostać pociągnięte do odpowiedzialności - poinformował rzecznik lotniska w rozmowie z MailOnline.
Zgodnie z regulaminem lotniska, za niewłaściwe używanie gniazdek grozi grzywna w wysokości 10 tys. dolarów hongkońskich (ponad 4,7 tys. zł) i trzy miesiące pozbawienia wolności.
Osoby wychowane w chińskiej kulturze przyzwyczajone są do trzech gorących posiłków dziennie, co podczas podróży zagranicznych może wiązać się z wysokimi kosztami, stąd też turyści z Chin nauczyli się w kreatywny sposób obchodzić ograniczenia. Większość podróżnych z Państwa Środka zabiera w drogę kubki z makaronem instant, który dla wielu osób staje się podstawą diety w podróży, zastępując dania lokalnej kuchni.
O tym sposobie Chińczyków na podróżowanie świat dowiedział się w 2013 r., kiedy to głośnym echem odbił się bojkot Malediwów przeprowadzony przez użytkowników chińskiego portalu społecznościowego Weibo. Władze ośrodka wczasowego The Beach House Iruveli (TBHI) zadecydowały o usunięciu czajników elektrycznych z pokoi hotelowych zajmowanych przez Chińczyków, tym samym uniemożliwiając im przygotowanie tam posiłków i zmuszając do korzystania z restauracji hotelowej. Władze hotelu zaprzeczyły jednak tym doniesieniom.
- Chiński rynek jest dla nas bardzo ważny, a goście z Chin zawsze miło witani. The Beach House Iruveli usunął parę zniszczonych przez gości czajników w ramach standardowych napraw. Czajniki te były zniszczone przez gotowanie w nich jedzenia - powiedziała Linda Petrie, rzeczniczka TBHI w rozmowie z "South China Morning Post".
Nagłośnienie konfliktu o czajniki na Malediwach wywołało falę żartów i docinek na temat chińskich turystów i nie spodobało się rządzącej Partii Komunistycznej Chin, która postanowiła zobowiązać obywateli do godnego reprezentowania kraju za granicą. Władze przygotowały listę "dziewięciu grzechów", za które osoby z Państwa Środka mogą trafić na czarną listę osób objętych zakazem podróżowania za granicę od dwóch do dziesięciu lat.
Dodatkowo o fakcie umieszczenia osoby na liście informowane są służby oraz linie lotnicze, które mogą zadecydować o dodaniu niesfornych turystów do własnych list osób objętych zakazem podróżowania. Choć przygotowywanie posiłków w czajnikach hotelowych lub garnkach elektrycznych w miejscach publicznych nie jest wprost wymienione, to podlega zakazowi niszczenia własności publicznej oraz zakazowi zachowania wywołującego negatywny wizerunek za granicą lub zagrażającego bezpieczeństwu miejsc i osób postronnych.
W 2016 r. za granicę podróżowało ponad 122 mln osób z Chin, stąd też pojedyncze przypadki stanowią śladowy procent spośród wszystkich podróżnych. Problem osób, które w poszukiwaniu oszczędności i taniego podróżowania posuwają się do równie "kreatywnych" rozwiązań mogących wywołać konsternację osób postronnych i narazić na szwank opinię kraju pochodzenia, nie dotyczy tylko Chińczyków.
fot. Tomasz Śniedziewski