Bywają polskie biura (bo w zagranicznych to norma), gdzie rezydenci i piloci rozliczają się z uczestnikami z branych „zaliczkowo” pieniędzy. Nie dotyczy to Itaki, która i tak ma chyba słabych rezydentów. Liczne skargi w tej sprawie Biuro ignoruje. Ostatnio wciska ono klientom dodatkowe ubezpieczenie od kradzieży i utraty (szkoda, że nie przez rezydentów). Ostatni przykład – wycieczka do Lizbony. Rezydentka zebrała po 150 euro od każdego. Na bilety komunikacji i wejścia wydała ok. 50 E (sama była przewodniczką, bez przewodników miejscowych). Miała wprawdzie rozliczyć się, a zwł. zwrócić tym którzy nie skorzystali z jakichś płatnych wejść, ale „zapomniała”. Schowała więc do kieszeni po 100 E od łebka, a nawet jeśli policzyłaby sobie za przewodnictwo po 20 E od osoby, to tylko 75. Niezły dochód i bez podatku, czyli oszukany fiskus. Inna sprawa to Rodacy „nie zwracający uwagi” – tacy super mądrzy, tak się sadzą, a tak dają się oszukiwać! Niektórzy nawet dziękowali rezydentce! (ciekawe za co?)
Praktyki chyba białoruskie (choć przepraszam ciepłego Łukaszenkę), bo w zagranicznych biurach TAKI BRAK SZACUNKU DLA KLIENTÓW JEST NIE DO POMYŚLENIA.